‘’I jesteś nią ty’’
Ja.
Ja.
Nie.
Wszystko jakby stanęło w
miejscu.
Mam wziąć udział w jakiś
wyścigach, w których kobiety umierają ze
strachu, lub są gwałcone przez około sześćdziesięciu mężczyzn.
-Musisz to zrobić.
Co?
Co?
-Bo..? – Odzywam się po
kilku sekundach.
Nikt mnie do niczego nie zmusi. NIKT. Robię to, co uważam za słuszne, a to nie jest ani słuszne, ani fajne, czy zabawne. To jest idiotyczne. Po co robić coś takiego?
Nikt mnie do niczego nie zmusi. NIKT. Robię to, co uważam za słuszne, a to nie jest ani słuszne, ani fajne, czy zabawne. To jest idiotyczne. Po co robić coś takiego?
-Bo takie są zasady! –
Odpowiada twardo.
Jest zirytowany,lecz
sama nie wiem czym. Przecież mam własny rozum, a ci, którzy biorą udział
w tych niedorzecznych wyścigach najwidoczniej go nie mają.
-Zasady są po to, by je
łamać.
-Mówi dziewczyna, która
zawsze się ich trzyma i wstaje cztery godziny wcześniej, żeby zdążyć do szkoły.
Ma zaplanowany cały dzień, a kiedy coś nie idzie po jej myśli, denerwuje się i
jest zirytowana przez następne kilka godzin. Ubiera się jak zakonnica, bo boi
się, że dyrektor będzie wkurwiony,chociaż to są studia i każdy ubiera się jak
chce i ma na wszystko wylane. Tak, zasady są po to, by je łamać –Jego głos jest
przesiąknięty sarkazmem.
-Nie wezmę udziału w tych
wyścigach, Harry. Do niczego mnie nie zmusisz. – Mówię i wstaję powoli z łóżka.
Kieruję się do drzwi. Jestem zdenerwowana.
-Ja może nie, ale kiedy sześćdziesięciu facetów rzuci się i
na mnie i na ciebie, uwierz, zmienisz zdanie. – Opiera się o framugę drzwi tak,
abym nie mogła wyjść.
-Przepuść mnie.
-Nie.
Wzdycham i odpuszczam.
-Co masz na myśli, mówiąc,
że się na nas rzucą? – Ciekawość bierze górę.
-Usiądź, a wszystkiego się
dowiesz – Przekręca głowę na bok. Podchodzę do łózka i znów siadam na nie.
Lekko się rozruszałam, tak więc moje ciało nie
boli mnie już tak bardzo, ale jednak. Jedyne, na co mam ochotę to położenie się spać. Jestem zmęczona. Harry
przesuwa krzesło bliżej mojego łóżka i siada na nie tak, że oparcie jest między
jego nogami.
-W poprzednim sezonie w
akademiku był taki jeden gościu, Anthony. Nie stwarzał problemów, był cichy.
Postanowił wziąć udział w wyścigach. Przyjaźnił się z taką jedną Berenice,
pochodziła z Grecji. Miała mocny charakter i gdy wybrali ją na tą Księżniczkę,
nie zgodziła się. Anthony zmarł z wykończenia, bo został pobity przez prawie sześćdziesiąt
zawodników. Natomiast Berenice została zgwałcona przez kilku i ostatecznie
opuściła akademik. Koniec. To stanie się z nami, gdy nie weźmiesz udziału w
wyścigach. –Wzdycha i podnosi brwi do góry.
Zachowuje się, jakby to
wszystko to było nic. Dosłownie. Nie przejmuje się tym, że gdy się zgodzę, może
mi się coś stać, a jeśli nie wezmę udziału w wyścigach zostanę zgwałcona. I tak źle i tak. On
interesuje się tylko tym, że przecież go pobiją i na siłę chce mnie zmusić do
zgodzenia się na te wyścigi. Dobra, rozumiem. Pobiją go i on się boi, ale niech
postawi się na moim miejscu.
-Wiesz co? Nie. Nie wezmę
udziału w żadnych wyścigach.
-Nell...
-Nie! Nie obchodzi cię to,
że mogę zostać zabita, czy zgwałcona. Interesujesz się tylko sobą! Jesteś
takim... samolubnym idiotą!
-Radzę ci się zamknąć. –
Mówi spokojnie
-Nie zamknę się. – Wstaję z
łóżka – Powinieneś coś zrobić! Cokolwiek! Ale ty martwisz się tylko o to, że
nie wezmę udziału w wyścigach! – Uderzam go w klatkę piersiową- Boisz się o
siebie, ale ja cię nie interesuję.Zależy ci na tym, żebym wzięła udział w
wyścigach tylko dlatego, żebyś nie został pobity? Narażasz mnie na śmierć
właśnie dlatego?! Jesteś nienormalny! – Łzy ciekną po mojej twarzy -Lecz się!
-Zamknij się, kurwa! –
Wrzeszczy i popycha mnie na ścianę.
Trzyma moje nadgarstki, uwięzione w jego dłoniach nad moją głową. Nie mam siły
się szarpać. Nie mam siły stać, jednak muszę coś zrobić
-Puść mnie! – Szlocham
Kiedy myślę, że Harry mnie
puszcza, on podnosi jedynie rękę i uderza mnie w policzek. Nie, chwila. Nie
uderzył mnie. Moje oczy są zamknięte, a ja jestem przygotowana na cios, jednak
czuję jego palce na moim podbródku. Nie uderzył mnie. Lekko podnosi moją głowę,
tak, żebym na niego spojrzała
-Myślałaś, że cię uderzę? –
Pyta. Gdy nie dostaje odpowiedzi, wzdycha i przyciąga mnie do swojego torsu.
Nie chcę być blisko niego.Chcę być jak najdalej od jego charakteru i osoby. Jak
najdalej. Jednak nie mam siły nic zrobić. Oddycham spokojniej, gdy on głaszcze
moje włosy w spokojnym tempie. Czuję się jak dziecko w porównaniu do niego.
Sięgam mu do ramienia, a on głaszcze mnie po głowie. To jest chore. Jeszcze
przed chwilą na mnie wrzeszczał.
-Nie chcę, żebyś brała
udział w tych wyścigach, Nellie. – Mówi w moje włosy – Nie nadajesz się do tego
-Więc zrób coś... – Jęczę
-Co ja mogę zrobić? Uwierz
mi, jeśli mógłbym zrobić cokolwiek, zrobiłbym to.
-Nie, nie zrobiłbyś –
Wyswobadzam się z jego objęć i kieruję się w poszukiwaniu mojej torby –
Nienawidzisz mnie
-Kurwa, Nellie. Nie
nienawidzę cię.
-Owszem, nienawidzisz mnie.
Od początku mojego pobytu tutaj, dajesz mi definitywnie do zrozumienia, że
jestem ohydna, gruba, gardzisz mną i wyśmiewasz mnie. Jeśli tak okazujesz
sympatię, to ja nie wiem, kto cię wychował.
-Wychowanie nie ma tu nic
do rzeczy – Warczy na mnie – Ja po prostu...
-Ty po prostu. Ja wiem,
Harry. – Uśmiecham się do niego lekko przez łzy.
-Gdzie ty idziesz? – Harry
łapie mnie za torbę, gdy chcę otworzyć drzwi
-Wychodzę.
-Gdzie?
-Kiedy ty wychodzisz,
mówisz mi gdzie? – Odpowiadam
-To zupełnie inna sprawa,
Nellie. – Woła, gdy otwieram drzwi. W pokoju gościnnym jest zapalone światło i wszyscy kładą się
powoli spać. Harry nie powinien się tak głośno zachowywać, bo innym domownikom
może to przeszkadzać! – Ledwo co chodzisz i nie jesteś na siłach. Nigdzie nie
pójdziesz.
-Gdzie ona chce iść? – Liam
wstaje z łóżka. Och, świetnie.
-Nie wiem gdzie chce iść,
ale nigdzie nie pójdzie – Odpowiada mu stanowczo Harry
-Nellie, jest środek nocy. Nigdzie nie
idziesz! – Paige podchodzi do mnie
-Jeśli chcę gdzieś iść, to
pójdę.
-Nie, nie pójdziesz! –
Harry krzyczy
-Nie krzycz. Są też inni
ludzie w tym akademiku – Zwracam mu uwagę, a on przewraca oczami – Najpierw
każesz mi wziąć udział w wyścigach, a teraz nie pozwalasz wyjść z domu? Nie
jesteś moją matką, Harry – Zwracam się do niego i łapię za klamkę
-Nellie, zostań, proszę –
Paige błaga mnie, lecz w ogóle jej nie słucham.
Otwieram drzwi i wychodzę z
pomieszczenia. Korytarz jest długi i
lekko oświetlony. Złoty dywan i czerwone żyrandole dodają zamkowego uroku temu
miejscu. Naciskam guzik od windy. Czekam około dwóch minut, a gdy w końcu
słyszę charakterystyczny dźwięk, wsiadam do niej. Ku mojemu zaskoczeniu w
windzie są jeszcze jakieś dwie osoby. To pewnie jakieś portierki lub
sprzątaczki.Winda zamyka się i powoli 'opada w dół'. Bawię się palcami i wycieram łzy, które po chwili i tak ozdabiają moją twarz. Podnoszę wzrok, gdy słyszę szept. Moje serce prawie przestaje bić.
Jonathan uśmiecha się szyderczo, a drugi chłopak przygląda mi się.
-Cześć, KSIĘŻNICZKO.
~~
JEZU CHRYSTE
A SIE NAMĘCZYŁAM
BO W OGÓLE TO ROZDZIAŁ MIAŁ BYĆ ZUPEEEŁNIE INNY, ALE KIEDY
PRZEMYŚLAŁAM TO WSZYSTKO PRZY POMOCY TAKIEJ CIPY, TO POMYŚLAŁAM
'KURWA TO JEST BEZ SENSU'
TAK WIEC CALUTKI ROZDZIAL BYL PISANY OD POCZATKU
I AKCJA BEDZIE DOPIERO W KOLEJNYM
ALE BEDZIE AKCJA HIIIII
A W OGOLE PREZYDENCIA WIDZIALAM DZISIAJ I MU 'DZIEN DOBRY' POWIEDZIALM A ON SIE USMIECHNAL I POWIEDZIAL 'DOBRY DOBRY' TAK WIEC MAM PODJARKE HEEE
OK, KONIEC
NO I W OGOLE TO NIEDLUGO TELEDYSK DO JU END AJ
OH MY FUCKING GOD
ZESRAM SIE CHYBA
POKOCHAM ICH JESZCZE BARDZIEJ
A NIE, SRY, NIE DA SIE HEE
OK TO KOMENTUJCIE, BŁAGAM BO TO MOTYWUJE NOOOO
I KURDE WYSWIETLEN JUZ PRAWIE 2.400
DZIEKII WIELKIE, SERIO!
TO W CHOLERE DUZO HEHE
JAK DLA MNIE OF KURS
OK LUV YA
*KOMENTUJ*KOMENTUJ*KOMENTUJ**